ROZDZIAŁ 1.
Wakacje to najwspanialszy czas dla każdego ucznia. Dwa tygodnie na kolonii były czymś czego nie zapomnę do końca życia... Dlaczego?
Jak to zazwyczaj w moim wieku, hormony buzują i stało się. Uderzyła we mnie strzała amora.
Jednak nawet bogowi miłości może zdarzyć się wpadka. Najwyraźniej musiałam to być ja.
Kto okazał się być moim obiektem westchnień?
Harry Styles.
Najpopularniejszy chłopak w szkole. Ja nie byłam specjalnie znana. Miałam parę koleżanek i jedną wspaniałą przyjaciółkę Lily. Nie potrzebowałam więcej. Wiedziałam, że mam komu zaufać.
Rano, szykując się na pierwszy dzień szkoły wspominałam ostatnie słowa Styles'a do mnie.
''Rodzice zmusili mnie żebym tu przyjechał, jednak dzięki tobie nie mam zamiaru nigdzie wracać...''
Uwierzyłam mu, może od teraz się coś zmieni?
Czy byłam głupia myśląc, że to co zaiskrzyło między nami na wakacjach przeniesie się w szarą rzeczywistość? Możliwe...
Gdy powiedziałam mu parę razy ''cześć'' na korytarzu zachował się jak idiota. Udawał, że mnie nie słyszy. Nawet łaskawie nie patrzył w moją stronę.
Tak, byłam totalną idiotką. A może nadal jestem?
Starałam się olać go tak jak on olał mnie, jednak nie przychodziło to tak łatwo.
Kolejny dzień, tydzień, miesiąc...
Jego zachowanie nie uległo zmianie. W sumie przyzwyczaiłam się, chociaż delikatna blizna nadal gdzieś jest ukryta. Wiadomo, one nigdy się nie goją...
* * *
Któregoś dnia otworzyłam szafkę, miałam zamiar schować niepotrzebne dziś już książki. Ku mojemu zaskoczeniu wypadła z niej karteczka.
''Nie mogę przestać o tobie myśleć, dajesz nadzieję na lepsze jutro. Zgadnij kim jestem. Pierwsza podpowiedź: Znasz mnie dość długo. Twój wielbiciel Xx''
Mimowolnie uśmiech zaistniał na mojej twarzy. Najwyraźniej Harry chciał wszystko naprawić. Mimo wszystko miałam go za miłego i wyluzowanego chłopaka. Bo taki był naprawdę. Po prostu w grupie stawał się kimś innym.
Dzisiaj rano dostałam kolejny liścik.
''Domyślasz się? Zobaczymy czy trafisz. Twój wielbiciel Xx''
Nie byłam ładna, przynajmniej według własnej oceny. Zwyczajne blond włosy, zielone oczy, niezbyt chuda niezbyt gruba. Taka tam nijaka.
Wyszłam ze szkoły, założyłam słuchawki i tak jak zazwyczaj nie zauważyłam, jak szybko minęła mi droga do domu.
* * *
- Vicky - mama zapukała do mojego pokoju. Coś chciała, inaczej wparowałaby bez znaczenia co robię. (bez skojarzeń XD)
- Tak? - zdjęłam słuchawki.
- Jest taka sprawa... - zaczęła.
''Kto by się spodziewał'' - pomyślałam.
- Moja znajoma potrzebuje opiekunki dla córki.
Zdarzało się, że chodziłam opiekować się dzieciakami sąsiadów lub znajomych mamy.
- Kiedy? - westchnęłam.
- Jutro na 6:00 p.m. - odpowiedziała.
- Ta, a ile ona ma lat?
- Trzy, aha zapomniałabym... Będzie też jej brat.
- Mamo! - krzyknęłam. - Nigdy nie opiekowałam się dwójką dzieci na raz!
- Dziewczyno spokojnie... Jest w twoim wieku. Jak wy to mówicie, nie spinaj się...
- Mamo, proszę. Nie załamuj...
- To co... Zgadzasz się?
- Ta, niech będzie.
Nie miałam zamiaru opiekować się dziećmi w sobotni wieczór. Jednak i tak nie miałam żadnych planów.
Następnego dnia jak to miałam w zwyczaju spałam do 11:00 a.m. Uwielbiam spać, mama ciągle powtarza, że mam melodię do spania.
O godzinie 05:45 p.m. zaczęłam ubierać się do wyjścia.
Założyłam na siebie ciemno-granatowe rurki, białe converse, białą zwiewną bluzkę i zieloną cieniutką kurteczkę.
- Mamo?! - krzyknęłam stojąc przy drzwiach.
- Czego się tak wydzierasz? Przecież nie jestem głucha... Jeszcze.
- Co to za znajoma? - spytałam.
- Pani Mary.
- I wszystko stało się jasne - powiedziałam z sarkazmem.
- Poznałam ją niedawno, wydaje się być miła - podała mi karteczkę. - Tu masz jej adres.
- Ok. Mam telefon jak coś.
- A jakżeby inaczej?
Jak ona powiedziała coś chamskiego to wszystko okej, a jak ja próbowałam chociażby odpowiedzieć to nie, wydziera się. Mówi, że jestem pyskata. Po prostu wiem co powiedzieć, a że ona już nie, to nie mój problem.
''To chyba tutaj''
Zapukałam w ciemnobrązowe drzwi. Otworzyła mi średniego wzrostu blondynka.
- Dzień dobry. Jestem...
- Vicky, tak? - przerwała mi z uśmiechem na ustach. - Twoja mama mi opowiadała o tobie.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Wejdź - uchyliła szerzej drzwi.
Minęłam próg dużego jasno umeblowanego domu. Do pani Mary podeszła dziewczynka o brązowych falowanych włosach i dużych brązowych oczach.
- To jest właśnie Maddie. Maddie to jest Vicky, twoja nowa opiekunka.
- Cześć - uśmiechnęłam się do małej.
Jej pewne siebie duże oczy spojrzały na mnie a na jej twarzy zawitał uśmiech.
- A ja jestem Harry - usłyszałam znajomy głos zza pleców.
Przede mną stał nie kto inny jak...
Harry Styles, we własnej osobie.